paszczak222 paszczak222
509
BLOG

Viktor Orban. Konkurs budapesztański

paszczak222 paszczak222 Polityka Obserwuj notkę 1

 

 
Viktor Orban.Konkurs budapesztański
 
 
 
            Ożywiona dyskusja wokół głośnej książki Igora Janke o premierze Węgier Viktorze Orbanie skłania do wielu refleksji. Orban stał się w kilku ostatnich latach najpopularniejszym zagranicznym politykiem nad Wisłą, wyłączając jedynie liderów wielkich mocarstw. Skoncentrował na sobie uwagę publicystyki zarówno prawicowej jak i lewicowej. Jedni stawiając go za swój wzór pouczają jak dobrze można poprawić los polaków naśladując węgierskie wzorce, drudzy ostrzegają o czychających zagrożeniach dla porządku w Polsce, gdyby miał ziścić się „Budapeszt w Warszawie”.Pierwsze wnioski po przeczytaniu książki oraz z udziału w tarnowskim spotkaniu z autorem są interesujące. Janke opowiada głównie o technicznych środkach zdobycia władzy nad Dunajem, o wielkim wysiłku, pomysłowości i konsekwencji Fideszu i jego lidera. Odruchowe porównanie do narzędzi, których używa prawica w Polsce, starająca się naśladować Orbana wypada miażdżąco niekorzystnie dla PiS i jego lidera Jarosława Kaczyńskiego, który pomimo niedoskonałej metodologii, ale najbardziej wiarygodnej jest utożsamiany z Orbanem. Orban podobnie jak Kaczyński nie wyssał swojej wyrazistości i niepokory z mlekiem matki. Procesy dojrzewania w obu przypadkach trwały wiele lat. Moim zdaniem – zwraca na to uwagę również Janke – decydującym czynnikiem powodzenia wariantu węgierskiego jest dużo głębsza baza dla programu nacjonalistycznego, wielkowęgierskiego i rewizjonistycznego na Węgrzech niż w Polsce, co w porę zrozumiał Orban. Tutaj automatycznie nasuwa się porównanie do Donalda Tuska, który w swoim czasie poczuł krew na innym terytorium łownym, i stał się pupilem salonów lewicowo-liberalnych, choć nie zawsze tak było. Trauma i żywe wspomnienia z krzywdzącego dla Węgrów Traktatu z Trianon, który ogołocił Węgry z 2/3 terytorium i pozbawił dumy narodowej, mniejszość romska czy przedwojenne faszyzujące tendencje Węgrów są czynnikami odrzucającymi lewice, i stwarzającymi większe pole manewru dla prawicy, tradycyjnie zawsze bardziej skłonnej do haseł mocarstwowych i rewizjonistycznych. Nie znam dzisiaj żadnego kraju, w którym poparcie dla szeroko pojętej prawicy byłoby tak wysokie jak na Węgrzech (zarówno w parlamencie, jak i aktualnych sondażach – nawet do 70% sumując Fidesz i Jobbik) Biorąc to pod uwagę, pozycja PiS w Polsce wcale nie wygląda tak źle jak  niektórzy sądzą, porównując do innych krajów, czyli do średniej, a nie węgierskiego wyjątku. To tak jakby się porównać do Francji, w której prawica definiowana na polskich czy węgierskich kryteriach, nie rządziła kilkaset lat, a jej największe osiągnięcia w „nowożytności” to przegrana II tura prezydencka. W tym porównaniu Jarosław Kaczyński przy Le Penie to heros. Ciągłe porównywanie do „scenariusza węgierskiego” wywołuje więc nieuzasadnione kompleksy u nadwiślańskich prawicowców
 
 
Orban vs. Klaus
 
Viktor Orban nie jest jedynym europejskim politykiem nie cieszącym się zaufaniem europejskiej lewicy. Jego dorobek na polu prowadzenia samodzielnej, suwerennej polityki odrzucającej politpoprawny jad, za co zyskał sympatię 1/3 polaków, i wielkie zaniepokojenie w polskim establishmencie, ciągle obawiającego się zapowiadanego przez prawicę „Budapesztu w Warszawie” nie jest wcale większy niż osiągnięcia innego bliskiego Polsce męża stanu – prezydenta Czech Vaclava Klausa. Kiedy czeski prezydent długo odmawiał podpisania Traktatu Lizbońskiego, konsekwentnie unikał zawieszania unijnej flagi nad swoim zamkiem, pisał książki o wyraźnie anty integracyjnych treściach kwestionując wręcz unijne podstawy, to w Budapeszcie nawet nikt nie myślał o konfrontacji z Brukselą i niepopularnych ruchach. Orban nigdy nie kwestionował europejskiej integracji, nad jego gmachem dumnie powiewa unijna flaga, w żadnych negocjacjach nikt nie słyszał o jakimkolwiek węgierskim votum separatum, Fidesz zaś należy do europejskiego mainstreamu w Europejskiej Partii Ludowej – wraz z partiami kanclerz Merkel przy prezydenta Sarkozyego (ODS Klausa na głębokiej opozycji wraz z PiSem w ECR). Dzisiaj to czesi sprzeciwiają się paktowi fiskalnemu, czy jako jedyni w całej UE konsekwentnie bronią izraelskiej polityki wobec Palestyny na forum ONZ. Ci czesi, o których krążą legendy tchórzów podporządkowujących się zawsze silniejszym sąsiadom. Gdy prześledzimy arene europejskich wydarzeń to tak naprawdę nie znajdziemy ani jednego przykładu węgierskiego sprzeciwu i własnego zdania na tematy europejskie. Polityka Orbana skupia się wyłącznie na wewnętrznych sprawach. Jego zadaniem jest zaprowadzenia porządków na Węgrzech i tak naprawdę nigdy nie był chętny do konfrontacji z eurosalonami, dopóki te nie stanęły murem za węgierską opozycją próbując sabotować orbanowskie wielkie dzieło odbudowy Węgier. Wojna orbanowsko-europejska jest jedynie konsekwencją wewnętrznej, naturalnej rywalizacji na Węgrzech i świadczy o wielkiej arogancji europejskiej lewicy, która nie może pogodzić się z jakąkolwiek samodzielnością w naszym regionie. Prawdą jest jednak, że to Orban wzbudził dużo większe emocje i sprzeciw zarówno w Europie (nawet w USA!) i Polsce niż Klaus, który wprawdzie jest uważany za dziwaka, ale intelektualistę nie zagrażającego żadnym prawom podstawowym. Nie było żadnej okładki tygodnika z Klausem, żadnego wywiadu, żadnego wymyślonego ad hoc na potrzeby umacniania wiary hasła typu „Praga w Warszawie”, a nawet GW nie wysłała do Pragi specjalnego korespondenta do śledzenia „reakcji” nad Wełtawą. Wyjątek wizyty Cohn-Bendita na praskim zamku, wymuszony zapewne wielką presją na podpisanie TL jest raczej wyjątkiem. Dlaczego tak się dzieje, skoro fakty wyraźnie wskazują, że Orban wcale nie jest najgorszym koszmarem dla federastów unijnych ? Nasuwają mi się 3 możliwości, które występują osobno lub razem. Pierwsza to, że salony wystraszyły się rozmiarów orbanowskiej viktorii. 60% głosów to jednak coś bardzo rzadko występującego w bądź co bądź stabilnych demokracjach (w czechach wladza przechodzi z rąk do rąk w normalnym cyklu). Druga to marka Węgier jako kraju antysemickiego ,nacjonalistycznego i czarnosecinnego, który tak naprawdę nigdy nie żałował współpracy z nazistami i pogromów na Żydach, w których drzemią wielkie pokłady „niebezpiecznego” dla lewicy paliwa (Czechy maja duzo łagodniejszy, wrecz krystaliczny wizerunek kraju przyjaznego, otwartego, i co najważniejsze laickiego) Trzecia możliwość, to ze faktycznie Fidesz dal kilka pretekstów do rozpętania wojny i być może rzeczywiście niektórzy w europie uwierzyli, że za Orbana nastąpi zmierzch demokracji nad Dunajem.
 
Orban a sprawa polska
 
Wbrew niektórym głosom w Polsce Polska nigdy nie była w centralnym punkcie polityki zagranicznej Orbana. Przynajmniej nic takiego nie wynika z dostępnych źródeł. Inauguracyjna wizyta Orbana jako premiera w Warszawie czy „Solidarność” jako naukowy obiekt zainteresowania (pisał pracę magisterską na temat „S”) to jedyne widome przejawy zainteresowania Polską przez premiera Węgier. Przy założeniu, że przynajmniej przez ostatnie 100 lat stosunki polsko-węgierskie były pomimo przeciwności doskonałe, a heroicznych aktów współpracy było wiele jeszcze bardziej łagodzą wydźwięk tych wydarzeń. Nie wiadomo na ile taki gest był wysyłany do własnego elektoratu, który z tradycyjną niechęcią odnosi się do swoich sąsiadów i największych państw UE, co pozostawiło niewielkie pole manewru dla Orbana w wyborze pierwszego kraju swojej wizyty, a na ile rzeczywiście wynikało z chęci nowego otwarcia z Polską. Z niektórych wywiadów, w tym ostatnim zamieszczonym na portalu salon24.pl można zauważyć jego pewną regionalną wizję Europy Środkowej jako całości, dążącej do emancypacji i pełnego usamodzielnienia w stosunkach międzynarodowych. Orban zatrzymuje się tutaj jednak jedynie na wyróżnieniu członków Grupy Wyszehradzkiej, która sama w sobie bez rozszerzania zasięgu na inne kraje jak Rumunia czy Ukraina ma ograniczone zasoby w budowaniu podmiotowości naszego regionu. Mając w pamięci naprawdę heroiczne postawy węgierskich przywódców – jak Pala Telekiego, który narażając się na gniew swojego militarnego i politycznego patrona, od którego Węgry w zupełności były uzależnione – III Rzeszy - zaoferował daleko idącą pomoc (Powstanie Warszawskie) oraz zagroził zerwaniem więzi z Niemcami gdyby Ci zaatakowali z ich teryroitum Polskę. Prawicowy wizerunek Orbana jako wielkiego przyjaciela Polski wydaje się być przesadzony. Także reakcja rządu Donalda Tuska na ciężkie oskarżenia Orbana przez elity europejskie wydawała się być wyjątkowo stonowana, a nawet przyjazna (Sikorski dla francuskiej prasy) skłania do refleksji o dziejowej sympatii pomiędzy oboma narodami. Orban rozumie, że w interesie Węgier jest silny środkowoeuropejski region, bardziej asertywny wobec wiatrów przychodzących czy to ze wschodu, czy z zachodu. Rozumie także, że wobec tak daleko idących różnic wewnątrzregionalnych taka wizja zjednoczenia może być wyrażana w formule daleko idącej luźności. Podczas ostatniej wizyty chińskiej delegacji z premierem na czele w Warszawie, skupiającej liderów całego, szerokiego regionu węgierska opinia zareagowała z zazdrością, zdając sobie sprawę, że właśnie przestaje być chińskim „koniem trojańskim” w Europie. Na Węgrzech już od dawna to z Chinami wiąże się największe nadzieje. Kurs ten Orban wydaje się jedynie kontynuować (także we wspomnianym wywiadzie dla s24.pl Orban komplementuje Chiny). W Polsce nadal NATO i Stany Zjednoczone wydają się mieć najwyższe notowania. Węgierski entuzjazm wobec niektórych rosyjskich projektów, jak rurociąg SouthStream pokazuje jak mimo prawdziwych sympatii do Polski poszczególne państwa zachowują się obrotowo. Jak wspomniałem kroniki nie odnotowują wielu namiętnych wypowiedzi Orbana pod adresem Polski. Na tym tle po raz kolejny lepiej wypada Vaclav Klaus, który swoją ostatnią, jak sam wspomina sentymentalną podróż wybrał się do Polski, zaznaczając, ze najwięcej razy był w Polsce nie kryjąc swojej sympatii do tego kraju. I tutaj nie sprzyjały mu na pewno nastroje czeskiej opinii publicznej – conajwyżej neutralne wobec Polski, inaczej niż na Węgrzech. Również w optyce lewicowych elit zarysowało się skojarzenie nieprzyjaznego tandemu Kaczyński – Klaus, Orban zawsze był samotnikiem.
 
Epilog
 
Mimo rozprawienia się z pewnymi mitami na temat legendarnego węgierskiego premiera jego postać należy ocenić pozytywnie. Na pewno ktoś kto gromi postkomunistyczna lewice i wywołuje panikę u redaktorów „GW” musi budzić sympatię ludzi dobrej woli w Polsce. Może budzić nadzieję, że czas konserwatystów w Europie nie dobiegł końca, a ciężka praca, splot sprzyjających okoliczności i wiara mogą zaowocować sukcesem. Mechaniczne kopiowanie węgierskich rozwiązań nie musi być skuteczne w Polsce. Na Węgrzech strukturalnie i finansowo słabsze media stanowią znacznie mniejszą siłę oporu i łatwiej „zmieniają wajchę” niż w Polsce. W Polsce to niezwykle trudne zadanie w dużej części blokujące tendencje rozwojowe dla prawicy. Także z racji wielkości Polski gra razwiedek jest sprawniejsza i skuteczniejsza nad Wisłą. Orbanizacja Polski stanowiłaby większe zagrożenia dla niektórych kół zagranicznych. Konserwatyści władzę mogą pochwycić wszędzie, w Polsce umownie twierdzi się, że nastąpiło to w roku 1992 i 2005 i trwało zbyt krótko, aby dokonać realnych zmian. Polscy prawicowi politycy powinni próbować uniknąć swoich błędów i utrzymywać jako formacja rządząca poparcie podobne jak Fidesz, a wtedy pojawi się szansa na zmiany i zbudowanie instytucjonalnego zaplecza dla swoich rządów na lata.
 
 Tekst zgłoszony do konkursu Igora Janke nt. Viktora Orbana
 
 
 
 
 
 
           
paszczak222
O mnie paszczak222

prosty ch�opak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka